Klienci – i nie tylko.

 

 Hipermarket koło godziny 22, tuż przed zamknięciem. Przy kasie (M)atka z dzieckiem ok 4-5 lat. Za nią (S)tarsza pani koło 70 i typowa (B)lachara, blond włoski z odrostami, kilo tapety ta fejsie, mini że pół d... wystaje, a "wypachniona", że w obrębie 5 metrów idzie się udusić.
Matka miała sporo zakupów i wypakowywała na taśmę. Brzdąc się nudził i dokazywał, skakał przez barierki oddzielające kasy.
(M) - Synku nie biegaj.
Synek nic.
(M) - Synku nie biegaj, bo zrobisz sobie krzywdę.
Synek dalej dokazuje.
Na to wypala blachara
(B)- O tej porze bachory dawno powinny być w łóżkach!!
Na co z miejsca się odwraca starsza pani i:
(S) - A ku..wy w pracy!!

 Pewnego dnia w sklepie RTV podchodzi [k]lientka. Zainteresowana jednym z aparatów telefonicznych i zwraca się do [p]racownika:
[K] - Można pana prosić do telefonu?
[P] - A kto dzwoni?

 Wybierałem się z ukochaną na krótki wyjazd, tuż przed nim postanowiłem zrobić zakupy w jednym z całonocnych marketów. Wykładam na ladę artykuły spożywcze, baterie do latarki i - w końcu - dużą paczkę prezerwatyw (12 sztuk, wychodzi zdecydowanie taniej). Młoda i niebrzydka ekspedientka ze znudzeniem kasuje chleb, konserwy, mięso i resztę, przy prezerwatywach spogląda na mnie i wyraźnie tłumi śmiech.
Wytrzymuję spokojnie spojrzenie i również z uśmiechem oświadczam:
- Weekendowy wyjazd z dziewczyną.
Ekspedientka spogląda na mnie zaskoczona.
- Wee... Weekendowy?
- Zgadza się. Ile płacę?
Chwila ciszy, potem pada wysokość należnej kwoty. Wydając mi resztę, kasjerka nachyla się lekko i konspiracyjnym szeptem powiada:
- Gdyby wam nie wyszło, wie pan, gdzie pracuję...

 Historia którą, opowiadała mi moja mama.
Rzecz działa się w jakiejś miejscowości turystycznej. Moi rodzice pojechali na wycieczkę. Przechadzając się po tym właśnie mieście, [M]ama zauważyła napis: "30zł garsonki, 15zł spodnie, 20zł marynarki". Pomyślała, że może znajdzie sobie tam coś ciekawego za niedużą cenę. Długo nie myśląc, weszła do środka i zaczęła przeglądać ubrania. Nagle podeszła do niej [E]kspedientka.
[E] - Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc? - zapytała
[M] - Nie, nie, ja tylko przeglądam. - odpowiedziała z pełną powagą i elegancją.
[E] - Ale to jest pralnia...

 Kiedyś nie zamknąłem okna balkonowego i panele co były pod oknem zamokły w czasie burzy i się wypaczyły. Więc się udałem do Leroya i szukam kogoś kto mi pomoże nabyć odpowiednie. Do jednego sprzedawcy - ja nie z tego działu, kolejny - ja krótko pracuję, trzeci - nie znam się na panelach, ale tam idzie kolega który jest ogarnięty w temacie. Więc się zwracam do tamtego:
- Podobno jest pan wysokiej klasy specjalistą od paneli.
- Jakbym był wysokiej klasy specjalistą, to bym nie pracował w tym pierdolniku...

 Osiedlowy sklepik samoobsługowy:
Stoję przy kasie, obok mnie bardzo młodo wyglądająca kobieta ze zgrzewką piwa w koszyku. Kasjerka pyta o dowód, kobieta szuka w torebce i nie może znaleźć, kasjerka pomrukuje coś o pijanych gówniarzach. W tej chwili wchodzi do sklepu dziewczynka, na oko 10-12 lat, z plecakiem i od drzwi woła do kasjerki:
Dziewczynka: - Mamo, mamo, daj mi jakąś drożdżówkę.
Kasjerka: - Idź sobie jakąś wybierz kochanie i przyjdź.
Dziewczynka dopiero teraz zauważa stojącą przy kasie i grzebiącą w torebce kobietę i mówi do niej:
Dziewczynka: - Dzień dobry proszę pani!
Sprawdziła już pani nasze klasówki?

 Pracuję na stacji benzynowej - małej, prywatnej - nie mamy monitoringu. Pewnego razu podjechało Passatem dwóch "łebków" koło dwudziestki. Kazali sobie zalać do pełna. Zatankowałem, zakręciłem korek i chciałem podejść celem pobrania należności, jednak samochód ruszył z piskiem opon i odjechał. Zdenerwowałem się strasznie, bo każda taka sytuacja to droga przez mękę - nie dość, że trzeba pokryć stratę z własnej kieszeni, to jeszcze załatwianie spraw na policji... Niesamowicie zdziwiłem się jak mężczyzna który wysiadł z następnego samochodu z kolejki (nie zwróciłem uwagi - był to identyczny Passat) okazał się ojcem jednego ze złodziei! Nie dość, że bardzo przeprosił i zapłacił (zaokrąglając do pełnej kwoty, tak więc mieliśmy górką jakieś 60 złotych) to rozmowę zakończył tymi słowami:
- Ja temu pierd**onemu gówniarzowi rękę przez mordę wsadzę, złapię za chu*a i wywlekę na lewą stronę!
Jeban*go złodzieja chowam pod własnym dachem!

 Dostałem informację, że w jednym z banków wysiadł bankomat i trzeba go naprawić. Pojechałem tam, wszedłem od strony pleców urządzania i zacząłem naprawę. Na ekranie jest informacja: "BANKOMAT NIECZYNNY". Podczas pracy zgłodniałem i wyjąłem sobie kanapkę. Słyszę, że ktoś na siłę wkłada kartę, pierwsze raz, drugi, piąty, piętnasty. Nie wytrzymałem i wyszedłem z kanapką w ręku. Przed bankomatem stoi starsza kobieta. Mówię do niej:
- Czy nie widzi pani, że nieczynny?!!
Ona zobaczyła moją kanapkę i mówi:
- O mój Boże...
To pan tam cały dzień siedzi i wydaje pieniądze?

 Miałam kolejny ciężki dzień na kasie. Wieczór, parka w średnim wieku. Ona damulka, on typowy cwaniak obwieszony złotem jak choinka. Na grzeczne "dzień dobry " nie odpowiedzieli i już czułam, że będzie jakaś jazda. Kasuje towar, nagle zauważyłam pasztetową bez kodu kreskowego. Ogólnie nie powinnam schodzić z kasy ale postanowiłam być wyjątkowo miła i informuję jaśnie państwo o zaistniałym problemie. Grzecznym tonem nadmieniam,że jeśli zależy im na tym towarze, to ja szybciutko pójdę na lady 'wymetkować' pasztetową. [F]acet, [J]a.
[F]- To na co czekasz? to twój zasrany obowiązek!
[J]- Proszę o zachowanie spokoju...- ton spokojny chociaż powiem,że mnie zatkało na moment. Za nim kolejka z 10 osób, w tym młody chłopak o wyglądzie byczka. Już słychać szmery.
[F]- I po drodze przynieś mi mak w puszce, bo w tym zasranym sklepie nic znaleźć nie można!
Zignorowałam go i pobiegłam na lady. Tam też kolejki i musiałam chwile poczekać. Wracam a facet czerwony ze złości zaczyna się na mnie wydzierać!
[F]- Ile można czekać?! Gdzie ten mak?
[J]- Przepraszam ale to jest sklep samoobsługowy i w tym momencie i tak wyświadczam panu przysługę. - zachowuję stoicki spokój.
[F]- W dupę sobie wsadź tą pasztetową, jak taka mądra jesteś! - klient wydaje się być bardzo z siebie zadowolony, żonka uśmiecha się z aprobatą. Nagle przepycha się do przodu "byczek", bierze do ręki pasztetową i mówi:
- Jeśli w ciągu 5 sekund nie przeprosisz tej pani, nie zapłacisz za towar i nie zabierzesz się stąd w cholerę, to sprawdzę ile tej pasztetowej zmieści się w twojej dupie.
Bez szemrania momentalnie się zabrał ze sklepu.

 Pewnego razu, przyszedł do serwisu, w którym pracowałem pewien (P)an razem z laptopem i zakupioną pamięcią ram.
P: - Kupiłem u was pamięć i ona nie działa.
Patrzę na model laptopa i mówię:
J: - Proszę pana, ta pamięć nie będzie działać w pana komputerze, ponieważ do niego potrzebna jest pamięć ddr1, a pamięć, którą pan zakupił to ddr2 i ona nie pasuje do gniazda w pana komputerze.
P: - No ale ja ją zamontowałem i ona nie działa.
J: - Jak to pan zamontował?? Przecież ona ma wycięcie w innym miejscu, niż gniazdo w pana komputerze i nie da się tego włożyć.
P: - Normalnie, zeszlifowałem płytkę na boku pilnikiem i weszła.

 Pewne małżeństwo podeszło do Pani która akurat promowała żel do higieny intymnej. [P]an, [S]przedawczyni.
S: - Czy kupilibyście państwo żel do higieny intymnej?
P: - Z chęcią bym kupił, ale ostatni strasznie szczypał w język.

 

CDN.

Ciąg dalszy - strona 5 - klienci.